Polacy nie gęsi

Recenzja: Stephen King „Billy Summers”

“My name is Bond, James Bond”

“I’ll be back”

“This is from Mathilda”

Mama always said: „Life was like a box of chocolates. You never know what you’re gonna get.

„Któż z was nie zna tych cytatów?

Na ślepo można wierzyć, że trzy z czterech zgadnie każdy. Ten czwarty jest dla fanów AI i robotów z przyszłości. Dlaczego to piszę? Ponieważ przedstawiajac Stephena Kinga, w 99% wiemy kim on jest i dlaczego jego ponad siedemdziesiąt wydanych ksiażek to element geniuszu literackiego. Jeżeli nie wiecie to macie czego żałować, bo część z jego książek została zekranizowana jak “TO” czy “Lśnienie”. Niektóre jego opowiadania, tak opowiadania, posłużyły jako gotowe scenariusze filmów: “Stań przy mnie” ( opowiadanie Ciało), “Lato zepsucia”, czy film będący w topach rankingów “Skazani na Shawshank”.

Czy gość ma talent? Tak. Czy potrafi pisać? I to jak! Czy potrafi spieprzyć zakończenie? Oczywiście, i tutaj wiemy od kogo uczył się Remek Mróz :)A tak na serio, zabieram się za ocenę książki, w zasadzie wieszcza nie narodowego, nie jakiegoś tam lokalnego Mickiwicza, tylko pisarza z krwi i kości, kogoś komu mógłbym co najwyżej zamieść chodnik przed jego domem w Bangor, a i tak mam osobiście problem natury moralnej czy mogę oceniać książkę TAKIEGO PISARZA.

Zabieramy się za “Billy Summers”, która wydana już chwilę, bo w 2023 roku, zdążyła zagrzać półki w chociażby Empiku. Rok w rynku wydawniczym to długo odkąd mamy tak płodnych autorów. Czy tym razem trafiamy na coś hmmm, ledwo zjadliwego jak “Później”? Czy może na creme de la creme, który po latach będzie rozpalać serca i męczyć oczy fanów „mistrza grozy”?

Startujmy od opisu na okładce:

“Billy to płatny morderca – ma jednak swoje święte zasady, których nigdy nie łamie. Przyjmuje zlecenia tylko na złych ludzi. Kara – musi być adekwatna do przewinienia. Wszystko idzie gładko, aż do ostatniego zlecenia – jest podejrzanie dobrze płatne. Wszystko mówi Billy’emu, żeby tego nie brać. Ale bierze. I tak rozpoczyna koniec swojej kariery.”

Będąc zupełnie szczerym, to w ostatnich latach częściej natrafialiśmy na pozycje słabe i bez polotu, które nie nadawały się na podstawkę do krzywej nogi od regału na, którym stoi chociażby wspomniana książka “TO”. Dlatego do nowej powieści „Billy Summers” podchodziłem trochę jak pies do jeża. Jednak jest to powiew świeżości i “Starego dobrego Kinga” coś na wzór “Dallas’ 63”.

Dlatego, że wylewa się z niej więcej pasji, chęci i pomyślunku w kreacji głównego bohatera, co nie znaczy, że książka jest perfekcyjna. Nie jest.

Najpierw powoli budowana intryga będzie nas oplatać palcami. Popatrzcie, czy to nie jest w jego starym dobrym stylu? Ostatnia robota – pozbawić życia mordercę, gdy tylko przybędzie do sądu na swoją pierwszą rozprawę. Akcja zero jedynkowa, nawet bez rozterek moralnych. Problemem jest rozpatrywana relokacja więźnia, ale zleceniodawca Summersa wpada na prosty plan. Billy przybędzie na miejsce odpowiednio wcześniej i podając się za początkującego pisarza, wtopi się w otoczenie. Cyk i tutaj mamy piękne kingowskie mrugnięcie okiem. Czekałem, aż więzieniem może będzie Shawshank, albo coś w Maine 🙂

Mamy również bohatera, który jest jakby odlany z formy- wypalony starszy gość, z wydzierającą z niego odrobinę nastoletnią duszą. King takich lubi robić, gdy buduje bohaterów. Autor również potrafi meandrować wokół moralnych rozterek i natury życia oraz odkupienia winy, ale robi to w sposób przystępny, nie moralizatorsko- męczący. Nasz bohater nawet zaczyna pisać książkę, dzieki czemu możemy zobaczyc mordercę z duszą, co mi wprost przypomina o “Leonie Zawodowcu”. Dlatego też jest tutaj miejsce na uśmiech, łzę czy smutek. W tym aspekcie King robotę zrobił, natomiast jeżeli szukacie thrillera czy też kryminału, to nie tędy droga.

Czy polecam? Tak. Niewiele jest dobrej literatury, która nie pozostawia w nas uczucia straconego czasu, tudzież czytania znowu tego samego. Naprawdę chcemy wierzyć co zrobi bohater, który nie jest czysty.

Polecam również podejść do tej powieści dwa, a może i trzy razy, bo odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że jego powieści mają tą porządaną cechę: można je czytać wiele razy i zawsze znajdzie się w nich coś nowego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *