„Opowieść wigilijna” to absolutna konieczność w szkolnej liście lektur. Jako praktykująca (do niedawna, teraz mam małą przerwę) nauczycielka wiem, że uczniowie czytają tę książkę dość chętnie – pojawia się zazwyczaj w siódmej klasie i jest miłym oddechem łapanym między „Zemstą” a „Panem Tadeuszem” (sic!).Z wielką radością otworzyłam więc paczkę od Wydawnictwa Literackiego, które postanowiło mi tę książkę sprezentować. Na pierwszy rzut oka zachwyca okładka. To, co przedstawia, jest tylko małą zapowiedzią wizualnej uczty, jaka czeka na nas w środku. Postacie Ebenezera Scrooge’a i wszystkich duchów zostały tu namalowane tak sugestywnie, baśniowo, a jednocześnie – mam wrażenie, że po raz pierwszy – z taką czułością, że od razu zechciałam móc przeczytać tę książkę jeszcze raz po raz pierwszy. Ilustracje te mają wszystko, co trzeba: potęgują grozę tam, gdzie duchy ukazują Scrooge’owi jego nędzną przyszłość, wzbudzają współczucie, gdy oglądamy jego dziecięce lata, zachwycają bajkową feerią barw. Ponadto cała książka jest od strony wizualnej niezwykle zdobna: mamy tu dużo urozmaiceń tekstu i małych rysunków.Zaczęłam od strony wizualnej, ale „Opowieść wigilijna” to oczywiście przede wszystkim tekst. Historia wrednego zgorzkniałego skąpca jest chyba znana wszystkim – a była już opowiadana tyle razy i na tak wiele różnych sposobów; dość powiedzieć, że nawet Disney wziął ją na tapet i przedstawił w animacji o pewnym złośliwym kaczorze. Jednak oprócz treści opowieść ta imponuje również formą. To piękny, kwiecisty i obrazowy język, który sprawia, że łączymy się z bohaterem w jego duchowej wycieczce, czujemy chłód zbliżającej się do niego samotności, srogość kary za zgorzknienie i skąpstwo, razem z nim płaczemy nad jego smutną przeszłością i w końcu z nadzieją wyglądamy szczęśliwego zakończenia tej wędrówki. „Opowieść wigilijna” to magia zarówno formy, jak i treści. Nie sposób więc nie wspomnieć, że za polski przekład w tym wydaniu odpowiada nieoceniony mistrz słowa, Jacek Dehnel. Książka ta w jego tłumaczeniu jest kunsztowna, wytworna i urzekająca niczym baśnie Andersena czytane wtedy, gdy byliśmy dziećmi.Nie muszę chyba pisać wprost, że jestem absolutnie zachwycona tym wydaniem i niezmiernie się cieszę, że będzie ono zdobić mój regał. Jest to jedna z tych książek, które z radością i namaszczeniem najpierw pokażę, potem poczytam, a w końcu przekażę mojemu dziecku – aby niezwykłą opowieść ponieść dalej, by nie przestała śpiewać nigdy.