Książka pt. Nora, tego nie ma w scenariuszu, napisana przez Annabel Monaghan miała premierę w lipcu i została wydana przez wydawnictwo Insignis. Jest to niepodważalnie romans, ale jaki ciekawy! Uważam, że nie znajdziemy w nim typowego banału, ponieważ jest wiele wątków, które zaskakują, są nieoczywiste, ale również ważne. Jak można się domyślić, główną bohaterką jest Nora, matka dwójki dzieci, autorka scenariuszy do filmów romantycznych, rozwódka, właścicielka starego, ale przepięknego, charyzmatycznego domu, z którego można podziwiać zniewalający zachód słońca. Postanowiła napisać scenariusz, na podstawie własnego życia – nieudanego małżeństwa. Ten okazuje się hitem, ma powstać film z najlepszą obsadą aktorską, w tym z Leo Vancem. I tak zaczyna się romantyczna podróż, która jest jak z prawdziwego książkowego romansu, lecz nie trwa ona zbyt długo. Przez ten czas dzieci Nory spędzają z Leo mnóstwo czasu, dogadują się oraz co najgorsze przywiązują. Główna bohaterka sama zauważa, że wpadła po uszy i dostrzega, że aktor bardzo pasuje do tego miejsca. Spędzają każdy ranek na ganku, oglądając wspólnie wschód słońca, razem wykonują czynności życia codziennego, takie jak robienie zakupów, wspólne odbieranie dzieci czy pomoc na próbach do przedstawienia. Wszystko przychodzi naturalnie, a potem znika. Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że tak się ta książka skończy, liczyłam na inne zakończenie. Żeby była jasność, to zakończenie nie jest złe, ale spodziewałam się czegoś innego, choć nie oznacza to, że mnie to zawiodło. Dawno nie uśmiałam się tyle podczas czytania! Podoba mi się to że, przedstawiona jest kobieta, która najpierw akceptuje beznadziejność swojej sytuacji, żyje w zawieszeniu, ale potem rozkwita i udowadnia, że da się żyć, mimo, że nie zawsze jest łatwo. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to dojrzała lektura, nie nazwałabym tego banalnym romansem. ze względu na to, że porusza dużo ważnych wątków.