Polacy nie gęsi

Recenzja: Katarzyna Zyskowska „Alchemia”

Po przeczytaniu tej powieści ciężko mi odnaleźć odpowiednie słowa. Myślę, że cokolwiek napisałabym na jej temat, to i tak nie oddałoby to tych emocji, które odczuwałam w trakcie jej lektury. Mowa tutaj o książce „Alchemia” autorstwa Katarzyny Zyskowskiej.Jest to powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej- Curie, ale skonstruowana w bardzo ciekawy sposób. Otóż mamy tutaj do czynienia z dwiema liniami czasowymi. Jedne wydarzenia rozgrywają się w Paryżu w roku 1911. Jest to dla Marii trudny czas, ponieważ na jaw wychodzą informacje o jej romansie z innym naukowcem – Paulem Langevinem i w jednej chwili staje się najbardziej znienawidzoną kobietą w niemal całej Francji. Dodatkowo sytuację pogarszają kolejne artykuły w prasie na jej temat. Na domiar złego wszystko to dzieje się przeddzień ogłoszenia, że Maria otrzyma drugą Nagrodę Nobla. W tej części przede wszystkim poznajemy tutaj Marię nie tylko jako wybitną naukowczynię, ale właśnie jako kobietę z krwi i kości, która przeżywa nieudaną miłość, a z drugiej tęskni za ukochanym Pierrem.Druga linia czasowa, to wydarzenia, które rozgrywają się w latach 80-tych XIX wieku, kiedy to Mania zostaje guwernantką w Szczukach u państwa Żórawskich. I to właśnie tutaj poznajemy młodą pannę Skłodowską, pełną młodzieńczych ideałów, ambicji i planów na przyszłość. Tutaj również mamy do czynienia z nieszczęśliwą miłością, z uczuciem, które nie może rozkwitnąć, ponieważ zakochanych dzieli zbyt wiele.Obie linie czasowe przeplatają się wzajemnie, jednak ja miałam wrażenie, że obie opowieści, to zupełnie inny portret kobiety – głównej bohaterki. Możemy tutaj doskonale zauważyć różnice w systemie wartości młodej Manii i dorosłej, dojrzałej Marii.Muszę przyznać, że bardzo ciężko czytało mi się fragmenty powieści z okresu XX wieku, ponieważ wewnętrznie miałam w sobie zbyt dużo niezgody na to, co spotkało Marii. Otóż można powiedzieć, że prasa zorganizowała nagonkę na Skłodowską i ludzie zapomnieli o jej dokonaniach. Skupili się na obrazie, jaki wykreowały gazety o kobiecie, która bezwzględnie niszczy kochającą się rodzinę dla własnych przyjemności. Wszystko to doprowadziło do tego, że Marii nie czuła się bezpiecznie, ani w swoim domu, ani na uczelni. Bała się również o bezpieczeństwo swoich córek. Miała jednak wsparcie przyjaciół w tym trudnym czasie. Przekonała się tym samym o wartości tej przyjaźni i dzięki temu wiedziała, na kogo może liczyć w ciężkich chwilach. Katarzyna Zyskowska pięknie opisała historię Marii Skłodowskiej-Curie, chciała bowiem pokazać prawdziwy obraz Noblistki. Tak naprawdę w szkole uczymy się o niej bardzo mało i praktycznie „nie mówi” się o niej inaczej niż wybitna polska przedstawicielka świata nauki, która za swoje odkrycia dwukrotnie otrzymała Nagrodę Nobla. W powszechnej świadomości nie istnieje inny jej obraz, co uważam jest bardzo krzywdzące. Pomimo, że „Alchemia” jest fikcją literacką, to zawiera jednak w sobie prawdziwe wydarzenia, czy postaci. Oczywiście Skłodowska jest tutaj przedstawiona jako krzewicielka pracy od podstaw, która nauczała wiejskie dzieci, aby miały lepsze życie. To jednak te ideały pozytywizmu nie stanowią pierwszego planu w powieści, ale są jej widocznym elementem.Te kilka chwil, które spędziłam na lekturze powieści pozwoliło mi osobiście na zauważenie Marii Skłodowskiej-Curie przede wszystkim jako kobiety, a dopiero później jak wybitnej odkrywczyni. Książka naprawdę jest godna polecenia, chociażby przez styl pisarski autorki oraz to, jakich rozwiązań użyła w swojej powieści. Moim zdaniem to najlepsza książka jaką przeczytałam w pierwszym półroczu 2024 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *