Przyznam, że Remigiusz Mróz, ogłaszając premierę książki „Operacja mir” bardzo mnie zaskoczył. Otóż spodziewałam się, że na pewno wrócimy do bohaterów i świata znanego nam z „Projektu Riese”, natomiast nie liczyłam, że nastąpi to w tak szybkim tempie.Z zaciekawieniem sięgnęłam po najnowszą książkę tego autora i lekko się rozczarowałam, ponieważ w mojej opinii druga część jest zdecydowanie słabsza od pierwszej.Pamiętając o wrażeniu, jakie wywarł na mnie „Projekt Riese”, liczyłam, że podobne odczucia będę miała w przypadku jego kontynuacji. Niestety tak się nie stało. W „Operacji mir” brakowało mi przede wszystkim tego elementu zaskoczenia. Czegoś, co nie pozwoli mi oderwać się od tej książki. W przypadku tej książki tego zabrakło.Powieść rozpoczyna się od momentu, kiedy Parker budzi się w nieznanej mu rzeczywistości. Nie wie, gdzie jest i nie pamięta, co działo się wcześniej. Powoli odkrywa, że został „wrzucony” w życie innej wersji siebie. Z jednej strony próbuje odnaleźć się w tej sytuacji, z drugiej jednak szuka sposobu wyjścia i powrotu do ukochanej Nataszy. W tym samym czasie Natasza wyrusza w drogę, aby go odnaleźć. W powieści przenika się wiele światów i rzeczywistości, ale osoby, które czytały pierwszą część na pewno będą na to przygotowane. Jednak to, co w „Projekcie Riese” stanowiło świetne rozwiązanie, to niestety nie zadziałało w „Operacji Mir”. Jak dla mnie nie było efektu zaskoczenia, a wręcz przeciwnie. Czytelnik jest wręcz zasypywany informacjami, które powoli mogą spowodować chaos w jego głowie. Myślę, że przez to, że pojawiło się dużo postaci, to można się lekko zagubić. Ale kilka zwrotów akcji i niespodziewanych momentów na samej końcówce powieści, sprawia, że powieść nie jest w cale taka zła. Elementem zdecydowanie na plus, który trochę ratuje ogólną ocenę powieści są przede wszystkim bohaterowie. Do znanych nam z poprzedniej części Parkera i Nataszy dołącza Ołena Korynina. To bohaterka, której nie sposób nie polubić. Jest niezwykle przebojowa i wie, czego chce w życiu. Mimo tego, że jest szorstka w relacjach z innymi ludźmi, to jest na tyle specyficzna, że nikt nie żywi do niej urazy. Szkoda tylko, że jej rola jest ograniczona. Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby była bardziej widoczna. Postuluję, aby w kolejnych częściach cyklu pojawiło się jej więcej.Podsumowując, powieść „Operacja Mir” jest trochę słabszą powieścią niż część pierwsza. Wynikać to może z faktu, że przyzwyczailiśmy się do niektórych postaci i wiemy, czego możemy od nich oczekiwać i czym mogą nas zaskoczyć. Jednak przez chwilę można mieć wrażenie, że wkradł się do powieści lekki chaos. Chciałabym podkreślić, że sam pomysł na cykl przypadł mi do gustu, więc na pewno sięgnę po kolejną część.