Polacy nie gęsi

Recenzja: J.R.R.Tolkien „Powrót króla”

Tak oto kończę swoją przygodę z Tolkienem i wiem, że w najbliższym czasie po więcej książek pióra tego autora nie sięgnę.  Jednak cieszę się, że wyszłam ze swojej strefy komfortu i przeczytałam coś zgoła innego niż zwykle.

Tolkien uchodzi za jednego z największych pisarzy. Długo wzbraniałam się przed sięgnięciem po jego dzieła. Wiedziałam, że tego typu literatura jest daleka od tej, jaką na co dzień czytam. Pewnie większość fanów mnie za to skrytykuje, jednak mnie po prostu ta opowieść strasznie nudziła. Faktycznie były momenty, które mi się spodobały, ale czy sięgnę po nią ponownie? Bardzo wątpię, jednak zostawię ją sobie na pamiątkę bo kto wie, może moi synowie jak podrosną ją pokochają? Mimo to jestem z siebie dumna, że dałam radę ją przeczytać. 

W tej części wszyscy przygotowują się do ostatecznej bitwy, bitwy o Gondor.  Również Theoden przygotowuje swoje siły aby pomóc odeprzeć atak Władcy Ciemności. 

Bardzo przypadł mi do gustu wątek gdy Merry sprzeciwia się królowi, który nie chce zabrać go na wojnę i wyrusza z Theodenem, a towarzyszy im księżniczka Eowina, która udaje mężczyznę kryjąc się pod męskim ubraniem. Chociaż tą walkę wygrywają, to nie odbyło się bez rannych. Walczący są świadomi tego, że Sauron przyśle swoich ludzi i decydują się na starcie pod Czarna Bramą Mordoru dając tym samym czas dla Frodo aby mógł zniszczyć pierścień. 

Druga scena która mnie ujęła to gdy Arwena, która była elfką postanowiła z miłości do Aragorna (człowieka) zostać śmiertelniczką. Mogła żyć wiecznie jednak wolała przeżyć jedno z ukochanym, niż później żyć wiecznie ale samotnie  gdy on umrze. 

Chociaż książka w przepiękny sposób opisuje siłę przyjaźni oraz obraz miłości to nie jest to historia dla mnie. Niestety prędko do niej nie wrócę, ponieważ najzwyczajniej w świecie  w większości się nudziłam i męczyłam. 

Język jakim została napisana książka nie należy do najprostszych przez co lektura zdecydowanie mi się dłużyła. Po części rozumiem fenomen tej historii, to jak już wspominałam nie należę do docelowej grupy odbiorców. Natomiast mój narzeczony uwielbia filmy na podstawie książek Tolkiena to może kiedyś sięgnie po papier, kto wie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *