Polacy nie gęsi

Recenzja : „Nasz dom ” i „Nasze miasto”

Z wydawnictwa Jedność (Jupi jo) dostałam aż pięć książeczek. Nasz dom i Nasze miasto to część tej samej serii, skierowanej do starszych maluchów. Myślę, że te młodsze również coś tu dla siebie znajdą (czego dowodem jest mój półtoraroczny syn), ale swoją edukacyjną wartość książeczki będą miały dopiero w rączkach trzy- lub czterolatków. 

Książki są wydane w formacie a4, na twardym papierze. Każda ze stron ma okienka, które pozwalają dziecku odwiedzić wnętrze jakiegoś miejsca, podejrzeć, co robią dzieci schowane w jakimś miejscu albo zaglądnąć do środka kosiarki lub pieca. Pomysł z okienkami sprawia, że po książkę chętnie sięgną już najmłodsi.

Fabuła książeczki opiera się na przygodach rodzeństwa, za którym podążamy, pomagając im znaleźć zagubionego pupila – chomika, który skrył się gdzieś w domu (Nasz dom) i pieska, który uciekł na spacerze (Nasze miasto). Biegnąc z dziećmi za chomikiem, zwiedzamy cały dom, poznajemy działanie niektórych niedostępnych dzieciom maszyn lub urządzeń (kosiarka, piec, metro), odwiedzamy łazienkę i możemy ją porównać z własną łazienką w naszym domku… Możliwości jest bardzo dużo. W książeczce Nasze miasto przemierzamy natomiast miejskie ulice, w poszukiwaniu psa, który zerwał się ze smyczy. W moim odczuciu ta część jest trudniejsza, bo opisuje np. działanie metra, a niektóre strony mają naprawdę trudne tytuły np. Funkcjonalne miasto.

Podoba mi się zamysł, z jakim stworzono te książki, ale trudno mi je przyporządkować do konkretnej grupy wiekowej. Aby w pełni je wykorzystać, celowałabym w czterolatki. Opisy na stronach są naprawdę trudne, zdania złożone i zawierają nowe, nieznane często dziecku słowa. Niemniej przeglądamy te książeczki codziennie z moim 1,5 roczniakiem, opowiadając sobie swoją historię lub porównując miejsca przedstawione na obrazkach z tymi znanymi mojemu dziecku. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *