Jak dotąd w mojej czytelniczej karierze połączenie Monika i książki YA raczej było nieudane. Jednakże po przeczytaniu dwóch pierwszych rozdziałów „My beloved monster” Marty Łabęckiej postanowiłam dać szansę nie tylko literaturze young adult, ale przede wszystkim tej historii i nie zawiodłam się.
Holly nie lubi zwracać na siebie uwagi, choć w ostatnich miesiącach dzięki jej związkowi z Chadem dziewczyna wyszła ze swojej strefy komfortu. Kiedy 1 marca policja puka do drzwi jej domu i zabiera ją na przesłuchanie Holly nie ma pojęcia, że nie tylko znajdzie się w centrum niechcianej uwagi, ale także w niebezpieczeństwie. Nie wie też, że ten dzień na zawsze i nieodwracalnie odmieni jej życie.
Holly nie potrafi i nie chce pogodzić się z tym, że chłopaka, którego jako jedyna chyba poznała naprawdę i którego kochała z całych sił uznano za mordercę. Jednego dnia straciła przyjaciół i miłość swojego życia. I mimo że rozpadła się na kawałki i nie ma siły żyć decyduje się podjąć walkę, żeby poznać prawdę i dowiedzieć się, co wydarzyło się 1 marca. Bo ktoś tu ewidentnie kłamie.
Książka ma 650 stron, ale nie czułam, żeby tyle miała. Przeczytałam ją w dwa dni, nie mogąc się od niej oderwać, zaniedbując wszystko inne. Podoba mi się bardzo fakt, że autorka sporo czasu poświęciła nie tylko na zagadki i tajemnice, ale także na przeżywanie żałoby, ból po stracie i wspomnienia. Podział narracji na wspomnienia Holly z Chadem i na bieżące wydarzenia był strzałem w dziesiątkę tym bardziej, że poszczególne wspomnienia pojawiały się w momentach, kiedy jakiś maleńki szczegół w nich zawarty miał wpływ na bieg fabuły. Spora liczba plot twistów i fakt, że Holly jest bardzo rozsądną i mądrą dziewczyną sprawiły, że zatopiłam się w tej historii i nie pozwalała mi spać w spokoju.
Dziwi mnie też, że jak narazie mało się mówi o tej książce, bo uważam ją za wartościową pozycję i myślę, że zdecydowanie powinna dotrzeć do wielu osób, również takich, którym trudno pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Bardzo, ale to bardzo polecam tą książkę i chyba nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować wydawnictwu BeYa za możliwość poznania i pokochania tej historii!