Długo po premierze, ale nic nie szkodzi. Tak się składa, że czytałam jedną po drugiej:
najpierw książkę „Meghan i Harry. Zemsta Windsorów”, a potem osławioną autobiografię
„Ten drugi”. Napisana (według BBC) we współpracy z najsłynniejszym bodaj ghostwriterem
świata, J.R. Moehringerem, książka stała się hitem wydawniczym na całym świecie – głównie
z uwagi na „skandaliczne” fragmenty cytowane w każdym brukowcu.
Tym, co w tej książce najbardziej przykuło moją uwagę, bynajmniej nie były fragmenty o
nietypowych odmrożeniach Harry’ego po wycieczce na biegun (hej, pismaki, gdzie
zgubiliście poczucie humoru?) bądź dziecinnej kłótni dwóch księżniczek. Najbardziej przykuł
moją uwagę fakt, że opowiada historię bardzo skrzywdzonego człowieka, pochodzącego z
patologicznej, zimnej rodziny, która funkcjonuje jako wzór cnót w jednym z ważnych
europejskich krajów. Chyba książę Filip powiedział, że gdyby rodzina królewska nie była
królewską, opieka społeczna nie wychodziłaby z ich domu. Po lekturze tej książki
utwierdzam się w tym przekonaniu – a także w tym, że mając odpowiednią ilość pieniędzy i
rozgłosu, można kreować swój wizerunek, forsować kłamstwa i półprawdy na swój temat
oraz pozywać każdego, kto się odważy na nas krzywo spojrzeć.
Książka jest napisana dość sprytnie, na tyle, by wciągnąć, jednak niewystarczająco, by
oszukać czytelnika (a przynajmniej mnie). Kiedy po raz sto sześćdziesiąty Harry przypomina
zbolałym głosem (czytałam tę książkę, ale prawie słyszałam jego zbolały głos, uwierzcie): bo
wiecie, moja matka zginęła tragicznie ścigana przez paparazzi, gdy byłem małym dzieckiem,
mam ochotę trzepnąć go w czuprynę i powiedzieć: ogarnij się! Ileż można jechać na
współczuciu?! Oprócz wyciągania z grobu Diany (chciałabym napisać: Bogu ducha winnej,
ale fakty mówią co innego), Harry bardzo lubi wycierać sobie buzię swoją działalnością
charytatywną, działalnością proekologiczną swojego ojca oraz – a jakże – rasizmem
skierowanym przeciw jego ukochanej. No i właściwie tak się ta książka kręci, a jak się
rozkręca, mamy jazdę bez trzymanki: na przemian rasizm, źli paparazzi, milcząca królowa,
która nie pomaga młodym cierpiącym małżonkom, wyrachowana Kate i Botswana jako raj na
ziemi.
Strasznie dużo tutaj nieścisłości i rozbieżności. Raz po raz Harry wspomina, jaką świetną
więź miał zawsze ze starszym bratem, co chwilę jednak przypomina mu się, że jako ten drugi
zawsze był przez niego źle traktowany, zawistnie i z zazdrością. Raz książę Karol wspiera
Harry’ego w jego działaniach, za chwilę umawia się z wredną macochą Kamilą (tu archetyp
goni archetyp) i napuszcza na biednego rudzielca zgraję paparazzi, podsycając plotkę o jego
rzekomym uzależnieniu. Jedne fakty Harry sprytnie pompuje do niebywałych rozmiarów,
inne subtelnie zmiata pod dywan, komentując wstydliwie: och, jaki byłem głupi – ale temu
zabiegowi trudno się dziwić, takie są prawa autobiografii.
W pewien sposób zasmuciła mnie ta książka, bo – abstrahując od tego, że ukazuje rodzinę
królewską jako dziwny twór – portretuje postać „tego drugiego”, smutnego bohatera,
żołnierza, ojca, męża, który jednakowoż urodził się wyłącznie po to, by być w razie potrzeby
zastępcą swego brata. Gorzka jest też refleksja na temat prasy brukowej i wszechobecnego
rasizmu (choć serio, wystarczyłoby sześćset wzmianek mniej na ten temat, czytelnik nie jest
głupi).
Wbrew wszystkiemu, polecam tę książkę. Jest to precedens, podobnie jak precedensem jest
Megxit i cała brytyjska rodzina królewska. Jest to też smutna bajka z happy endem o
niekochanym księciu, który stał się kochanym Amerykaninem. Polecam Wam przeczytać
autobiografię Harry’ego, ale tylko pod warunkiem, że coś już wiecie o sytuacji jego i
Meghan. Jeśli jesteście przybyszami z kosmosu i po raz pierwszy spotykacie się z tą parą, nie
czerpcie swojej wiedzy z tej książki. Prawdopodobnie lawiruje wokół prawdy. Ale prawdą
chyba nie jest.
Jedna odpowiedź
Recenzja mi wystarczy, dzięki Okti, nie muszę po to sięgać.
Chyba ze dla „sportu” po angielsku 😉