Polacy nie gęsi

Recenzja: George R.R. Martin „Gra o tron”

Gdybym jakiś czas temu usłyszała od kogoś, że przeczytam „Grę o tron” i powiem, że mi się spodobała, uznałabym tą osobę za chorą psychicznie. Teraz jednak wiem, że popełniłam ogromny błąd nie sięgając po tę serię wcześniej.

W naszymi gęsim stadzie nie raz przysłuchiwałam się rozmowom na temat tej kultowej serii i zastanawiałam się, co oni wszyscy w niej widzą. Gdy dotarły do mnie pierwsze cztery części wiedziałam, że pierwsze dwa tomy będą póki co najgrubszymi i najcięższymi książkami, jakie do tej pory przeczytam. Nie sztuką jest przeczytać książkę grubą, ale napisaną prostym językiem, a taką w której język jest trudny, a fabuła tak zawiła, że nie raz trzeba cofać się do poprzednich rozdziałów aby mieć pewność, że zrozumiało się sens.

Na szczęście sięgając po książkę, nie miałam za sobą serialowej adaptacji, dzięki czemu nie wiedziałam, czego mogę nie spodziewać. Gdy z biegiem fabuły zaczęłam się coraz lepiej orientować kto kim jest i co znaczy, lektura zaczęła iść nieco szybciej i sprawniej. 

To co mi się spodobało to podział rozdziałów i opisywanie wydarzeń z perspektywy danego bohatera, dzięki czemu mogliśmy jeszcze bardziej wniknąć do tego świata. Oczywiście, jak to w przypadku tego typu książek bywa, część postaci pokochałam, a drugą znienawidziłam i z zapartym tchem kibicowałam oczywiście tym pierwszym. Moje serce skradła Arya, która  w przeciwieństwie do swojej siostry, wykazała się swoją walecznością i hartem ducha. Polubiłam Daenerys, która była pomiatana przez brata i traktowana jak rzecz, którą można sprzedać, a mimo to pozostała silna. Kolejni to Jon Snow, bękart Eddarda, czy Tyrion Lannister, który wydawał się być właściwie jedynym normalnym Lannisterem.

Ogromne ukłony należą się dla autora za to, z jaką precyzją udało mu się skonstruować tak rozbudowany świat. Pojawienie się starych bogów, wilkorów czy smoków, to tylko mała część tego, z czym spotkamy się w zaledwie tomie pierwszym. W końcu seria nie została jeszcze finalnie ukończona.

Sięgając po „Grę o tron” trzeba liczyć się nie tylko z zawiłością fabuły, ale z licznymi brutalnymi krwawymi scenami. Gwałty, kazirodztwo, morderstwa to coś, co znajduje się tutaj na porządku dziennym, coś co doprawione jest odpowiednią ilością intryg, sekretów i nienawiści.

Podsumowując, nie jest to książka dla osób o słabych nerwach jak i równie słabych trzewiach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *