Trudno chyba znaleźć Polaka, któremu obce byłoby nazwisko Sławka Peszki. Choć nie zrobił zawrotnej kariery, jest on doskonale znany nie tylko fanom futbolu. Dlaczego?
Sławomir Peszko, którego mogliśmy oglądać w reprezentacji, ale i w klubach takich jak Lech czy Lechia, szybko zyskał sympatię Polaków. Nie dlatego, że stał się wielką gwiazdą, ale dlatego, że nawet gdy osiągał ogromne sukcesy, dalej był po prostu Sławkiem.
Wydawałoby się też, że kolejna biografia sportowca zaserwuje nam ten sam, znany już schemat. Albo opowieści samego sportowca przelanej na papier, albo wywiadu-rzeki, od najmłodszych lat po największe sukcesy. Sławomir Peszko opowiada jednak inaczej – zaczyna od jego zdaniem, najszczęśliwszego momentu w swoim życiu jak i w karierze, by potem snuć opowieść o tym, jak mały Sławek stał się piłkarzem. Nie ma tutaj miejsca na historię rodem z biografii Pelego, żadnego „od pucybuta do milionera”, nie, nie. Sławomir Peszko opowiada o wzlotach ale i upadkach w swojej karierze, dlaczego kojarzony jest przede wszystkim z alkoholowymi ekscesami, jak to się stało, że wyleciał z kadry, a potem do niej wrócił. Mimo że alkoholowe przygody Slawka nie zawsze pomagały mu w karierze sportowej, czasem wręcz przeszkadzały i sprawiały, że postrzeganie go jako sportowca nie było najlepsze, to koniec końców Peszko ze swojej kariery wycisnął całkiem sporo.
Peszko się „nie szczypie”, nie używa miłych słówek, nie wygładza wizerunku polskiej piłki i układów nią rządzących. I dobrze! Takich książek potrzeba fanom futbolu. Szczerych i pięknych.
Mikołaj Banaszyński